Tak wygląda efekt mojego pierwszego spotkania z papierową wikliną. Chodziła mi po głowie od dawna, ale jakoś nie było ani czasu, ani okazji, żeby coś takiego zrobić. Dodatkowo trochę mnie przerażała myśl, że trzeba zwinąć tyle rureczek! okazało sie jednak, że rureczki zwija się błyskawicznie, potem było trochę zabawy z kilkukrotnym malowaniem, bo chciałam, żeby moja "wiklina" była całkiem biała, bez prześwitującego druku. Zwijanie to już sama przyjemność, potem jeszcze raz malowanie i na koniec lakierowanie, które spowodowało, że całość jest gładziutka i miła i w dotyku i dla oka. Serca wiszą już w oknie i prezentują się uroczo. A papierową wiklinę wpisuję oficjalnie na stałe do swojego repertuaru prac.
Ojej :) fajnie Ci to wyszlo :))
OdpowiedzUsuńmoje rurki są zwinięte i od jakiegoś czasu czekają żeby coś z nich zrobic - ale nie mam natchnienia, a od tego tygodnia i czasu, jak zwykle ciekawy pomysł na wykorzystanie papierowej wikliny Asiulka, super wyszło, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń