Od dawna tak strasznie mi się podobały wężowe bransoletki i naszyjniki, ale jakoś brakowało mi odwagi, żeby sie za nie zabrać. Zawsze myślałam, że szydełko jest nie dla mnie, że to za trudne, zbyt czasochłonne, skomplikowane... no bo jak to - jednym drucikiem plątać jeden sznurek, żeby wyszło z tego coś tak ślicznego.. a nie ukrywam, że podjęta niegdyś jedna próba zupełnie mnie utwierdziła w tym przekonaniu.
Jednak nie warto się poddawać! Na pamięć już znałam wszystkie instrukcje krok po kroku i jakoś nie rozumiałam (może dlatego, że nigdy poza tą jedną nieudaną próbą nie miałam szydełka w ręku)... ale w końcu z pomocą mojego szydełkowego mentora (mamy oczyiście) udało się, co więcej okazało sie to nie takie trudne i nie takie czasochłonne jak mi się początkowo wydawało!
Planowałam na początek zrobić bransoletkę w kolorach nieco jeszcze letnich (a co!), ale z braku doświadczenia nawlekłam tak dużo koralików, że wyszedł naszyjnik :) krótki, taki blisko szyi, ale właściwie takie wężowe podobają mi się najbardziej.
I co powiecie? Jak na pierwsze szydełkowe dzieło - może być??
No i jeszcze zimowe niemowlęce paputki Mięciutkie i cieplutkie. Do zimy jeszcze troszkę, więc muszą poczekać na swoją premierę.
ponadto, z racji użytych do bransoletki kolorów koralików, postanowiłam wziąć udział w zabawie GRA W KOLORY, zorganizowaną na blogu MIMOWOLNE ZAUROCZENIE.